olciak
Administrator
Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1144
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z t-shirtu Ruchaczka.
|
|
Dziesięć. |
|
Takie... o. Pisane, bo... bo sama nie wiem czemu...
Spontaniczne strasznie...
O niczym i o wszystkim, tak powiedzieć mogę.
Jest drugi maja, godzina pierwsza trzydzieści jeden.
Leżę na plecach, w moim miękkim, wielkim, pachnącym, lecz kurewskim łóżku. Moim... Tylko dziś. Po raz kolejny mam deja vu. Nie byłoby w tym nic przerażającego, gdyby... gdyby to było tylko to. Ja chyba jednak żyję po prostu, żyję życiem, które ciągle się powtarza.
Kątem oka widzę lampkę, niezbyt jasną, aby przy niej czytać, jednak idealną, żeby wyobrazić sobie przy niej swój dom, swoją mamę i swoje szczęście. To właśnie sobie wyobrażam, a przynajmniej próbuję przypomnieć. Do lampy przyczepił się jakiś owad, który brzęczy, obijając się o jej gorącą, energooszczędną żarówkę. Pierdolę takie życie, żarówką być... Ciągle cię tylko wykorzystują, nagrzewają, a w kulminacyjnym momencie gaszą, no i co z tego masz? Spierdolony umysł.
Przez okno wleciał owy owad zapewne przed chwilką, równo z pojawieniem się w tym pomieszczeniu chłodnego powiewu wiatru, który poczułem na skroni. Pieprzę jak pomylony. Leżę i gadam bzdury, sam do siebie.
Czasem nie mogę spać. Myślę wtedy o najróżniejszych rzeczach, zupełnie niepodobnych do mnie samego, do prawdziwego mnie. Ostatnio zastanawiałem się nad proporcjami prawdziwego kakao w kakale, nad zależnością klejenia się w buzi żelków, a co najdziwniejsze... zastanawiałem się, ile jeszcze tak pożyję. Osiemnaście lat na karku, można powiedzieć, że to dopiero rozpoczęcie prawdziwego życia, którego ja, do cholery, mam już troszeczkę... mam już dość. Plecy z każdym dniem coraz bardziej dają mi o sobie znać. Bolą. Uczucie przypominające zgniatanie kości nęka mnie cały czas, przemieszczając się do żeber, brzucha, serca nawet czasami... Najchętniej zamieniłbym się teraz miejscem z kimś niewiarygodnie wysoko postawionym, który może decydować sam o sobie, swoim życiu i postępowaniu. Z Bogiem chętnie zamieniłbym się na jeden dzień choć. Wiem, wiem, to niemożliwe, poza tym to nie dałoby mi nic szczególnego... Mam wolną wolę w końcu. Ale kto pokaże mi, jak się z nią zaprzyjaźnić i z niej korzystać?
Słyszę skrzypienie nagrzanego jeszcze komputera, z którego korzystałem przed pójściem spać. W dzieciństwie piekielnie bałem się tego dźwięku, za nic w świecie nie chciałem więc mieć w pokoju komputera, za co wyśmiewany byłem przez kolegów, dziewczynki, a nawet własnego brata. Lecz to było ponad dziesięć lat temu... Musiałem wydorośleć. Musiałem. Nie zaprzeczam, że gdzieś tam w środku, głęboko, siedzi we mnie mały chłopczyk, który nie wie co to zawiść i ta okropna pogoń za popularnością. Chciałbym znów taki być i myśleć, że wszyscy są mi przyjaźni.
Żyłem kiedyś spokojnie, bez żadnych ekscesów, w malutkiej miejscowości, w której właściwie nic mi nie brakowało. Chodziłem do dobrej szkoły, miałem zaufanych kumpli, u boku bliźniaka, a także kochającą mamę. Cóż więcej potrzeba było mi do szczęścia? Byłem szczęśliwy... Ale przepełniała mnie chęć poznania czegoś więcej. Oj... Gdybym wtedy wiedział, że... Ale nie wiedziałem. I sam wkopałem się w to, w czym siedzę teraz po uszy.
Nienawidzę koncertów, to apropo. Są za bardzo... idealne. Za sztuczne, nie takie jak trzeba po prostu. Kłócę się czasem sam z sobą z tego powodu. No ale co mam zrobić? Powiedzieć, że już więcej nie mam zamiaru chodzić jak w zegarku i tak sobie odejść? To byłoby sprzeczne z moimi przekonaniami i nieuczciwe... Obiecałem im. Obiecałem, że wytrzymam, że będę czerpać radość z tego, co oni, że będę... posłuszny. Zawsze gotów do strojenia się i wyglądania.
O, a dzisiaj przypada dziesiąta rocznica śmierci Hide'a... Nie każdy musi go znać, lecz wszyscy winni pamiętać i go szanować, tak wspaniałym był człowiekiem. Chyba właśnie jego wizja popchnęła mnie na scenę, niebezpieczną, wrogą i surową. Hide wyglądał na wielce zadowolonego, kiedy na niej występował, jakby był częścią niej, a ona częścią jego. Też marzyłem o takim połączeniu. Nawet udało mi się je osiągnąć; do czasu.
Mała scena była dla mnie... jak turbo dopalanie, jak coś, bez czego obejść się nie mogę. Małe sale, mało miejsca, tłok, zapach i poczucie wspólnoty z tymi, którzy gotowi byli dla ciebie wytrzymać dwie godziny w ścisku i gorącu. Teraz grywam w halach na sześć tysięcy osób, czasem nawet więcej i wcale mi się to nie podoba. Chrzanić taką muzykę.
Głowa mnie swędzi, to pewnie znów przez te dziwne kosmetyki, na które mam uczulenie. Nienawidzę tych nowych tworów, którymi każą mi się smarować, albo sami mnie nimi smarują. Wystarczy zwykła kredka, najczarniejsza, najtańsza... Taką chcę.
Oczy same mi się już zamykają. Ech, zawsze, kiedy chcę zawalczyć z moją psychiką, kiedy chcę podjąć decyzję i skończyć ten cyrk, najpierw w sobie samym, muszę się wyłączyć i zasnąć. Czyżby dotarli już tam, pod tę moją szopę, pod czaszkę? Zaśmiałbym się, gdybym wiedział, że naprawdę sterują moimi myślami. O Stwórco, uwolnij mnie, choć na chwileczkę.
Teraz zegarek wskazuje godzinę pierwszą czterdzieści jeden. Dużo wydarzyć się może przez dziesięć minut. Zbyt dużo, żeby wytrzymać ten natłok myśli. Dziesięć, tylko dziesięć...
Ostatnio zmieniony przez olciak dnia Sob 2:09, 03 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|