Forum www.kaulitzfans.fora.pl Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Maliny kapane w Słońcu oglądajmy dziś razem. #12
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Odpowiedz do tematu    Forum www.kaulitzfans.fora.pl Strona Główna » Opowiadania 18+ Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Maliny kapane w Słońcu oglądajmy dziś razem. #12
Autor Wiadomość
MambuŚka
Początkujący


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ...Zalewajkowo xD

Post
Łoj.! xD
Zajebisteee xDD
Wto 12:09, 20 Maj 2008 Zobacz profil autora
^Malaankka^
Administrator


Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Chojnice / Pomorskie

Post
Miło by sie poczytało 11 czesc xD minał mieisac a Olciaczek nasz zapomnial ;P
Ale 10 zajebistaaa xD Bill pedale ;D
Nie 1:53, 01 Cze 2008 Zobacz profil autora
olciak
Administrator


Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1144
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z t-shirtu Ruchaczka.

Post #11. (Uhu, biedny Bill, ale to tak tylko z mojej strony XD)
Większość czasu Bill spędził na chodzeniu od drzewa do drzewa oraz podziwianiu dnia w pobliskim parku. Kręcił się jak kundel, tupał ze zdenerwowania nogą, palił coraz to większą ilość papierosów i cholernie tęsknił za bratem.
Około siedemnastej, kiedy Słońce malowało na niebie coraz żywsze kolory, zachodząc powoli za horyzontem, postanowił zaprzestać tej dziecinady.
Pedałem jestem, nie da się ukryć - myślał sobie, wsiadając do auta. - Ale tak piekielnie mi to pasuje, że nie chcę nic zmieniać. A Tom może się wściekać, obrażać, robić co tylko chce. Zdania nie zmienię.
Powróciwszy do domu, zastał w nim tylko woń kurzu i głuchą ciszę. Nie lubił tego. Od razu pobiegł na górę, do pokoju Toma. Przystanął przed drzwiami, łykając zachłannie trochę powietrza, aż wreszcie zapukał i powoli otworzył drzwi.
Pokój był p u s t y. Przynajmniej tak mu się na początku wydawało. Podszedł bliżej łóżka, gdzie zauważył śpiącego brata. Na początku myślał, że jest on martwy. Tak, jak najbardziej martwy, zimny, że uszło z niego życie. Dotknął jego nagich pleców swoją ciepłą dłonią, aby przekonać się, że jego ukochany bliźniak naprawdę jest nienaturalnie... chłodny. Bill przeraził się do tego stopnia, że podskoczył ze strachu i trącił nogą stojącą na ziemi szklankę, która rozbiła się w drobny mak. W pościeli coś zaszeleściło, podnosząc głowę i obrzucając zaspanym wzrokiem pokój.
- Tom, ty żyjesz! - wyrwało się chłopakowi. - To znaczy... No, nigdy nie wątpiłem, że jesteś żywy.
Blondyn skrzywił się, słysząc tak beznadziejnie niesensowny bełkot i przetarł oczy, spoglądając na drzwi do łazienki z nadzieją, że nikt nie otworzy ich w przeciągu najbliższych pięciu minut i nie wyjdzie, budząc w Billu zazdrość i zdziwienie.
Niestety, starszy Kaulitz wróżką nie był, chociaż jak najbardziej życzyłby sobie takiego obrotu sprawy. Klamka obróciła się w lewo i oczom chłopców okazała się półnaga kobieta, okręcona ręcznikiem.
Tom spuścił głowę, kląc pod nosem na tę uroczą istotę, która właśnie witała się z Billem. Wyciągnęła ku niemu szczupłą, porcelanowo białą dłoń, odsłaniając przykrytą czarnymi jak smoła włosami twarz. Chłopak nawet się nie uśmiechnął. W ogóle mu się nie podobała, nie przyciągało go do niej nic, widział przed oczami tylko jeden, jedyny obraz - kiedy oddawała się z namiętnością jego starszemu bratu, ściągając z siebie wszystko, a następnie lądując z nim w łóżku i śmiejąc się po cichu. O nie, to było zdecydowanie za dużo jak na umysł osiemnastolatka, zaplątanego we własnym, wykreowanym przez siebie świecie. Obrócił się na pięcie i plunął na Toma śliną goryczy, czym prędzej wychodząc i trzaskając drzwiami.
- Nie spodobałam mu się...? - zapytała dziewczyna. Tom, bezradny w jej głupocie, kazał jej natychmiastowo ubrać się, wyjść i przenigdy nie opowiadać o tym, co zaszło między nim a nią, oraz jak zachował się Bill. A że brunetka była posłuszną dziewczyną, przysięgła na wszystkie bóstwa świata i cichutko wymknęła się z domu.


Zaraz coś rozwalę... Nie wytrzymam i cisnę w niego wazonem mamy!
Obiecywał mi wierność i oddanie, przynajmniej na razie.
Nigdy nie dotrzymuje słowa. Nidgy! Najchętniej ukręciłbym mu ten uroczy łeb.



Bill, jak gdyby nigdy nic, siedział sobie spokojnie na krześle i grał dla relaksu w najróżniejsze gry słowne. Nie będzie płakał, choć bardzo mu się chce. Nie będzie wzbudzał współczucia, nie wypowie głośno, że się boi, będzie siedział, żył dalej i udawał, że wszystko gra. Nie tak miał postępować.
Włączył swoją ulubioną piosenkę, która coraz mniej mu się podobała, a właściwie nie podobała mu się już wcale. Nie chciał jednak słyszeć Toma i jego nowej przyjaciółki, więc nie wyłączył muzyki, wręcz jeszcze bardziej podwyższył jej głośność.
Olewał już wszystko oprócz swojego brata, nic oprócz niego go nie obchodziło, chociaż gardził nim w tamtym momencie i pomiatał jak najgorszym śmieciem. Tom zdawał sobie doskonale sprawę, że okazał się bezdusznym kretynem, któremu w głowie tylko fiku-miku z codziennie innymi pannami. Przerażało go to, czuł się jak po najdłużej trwającej imprezie, która rano zbiera swoje żniwo w jego samopoczuciu.
Oboje byli w czarnej dupie. Chcieli znów przywrócić tę gorącą atmosferę między nimi, lecz chcieć i móc to dwie różne, sprzeczne rzeczy. W głębi duszy niczego innego nie pragnęli, jednak na zewnątrz starali się pozostać zimnymi, obojętnymi i wszystkowiedzącymi, mężnymi i seksownymi. Tak naprawdę zachowywali się jak rozwydrzone gwiazdeczki, czekające na ukłony i ofertę pomocy. A figę będziecie mieli, nie umiecie sobie poradzić.

W chwilach kłótni i niezrozumienia porozumiewanie się między sobą wychodziło im nadzwyczaj dobrze. Myśli kłębiły się między ich głowami jak bomby zrzucane przez helikoptery na wojnie, a mózg, jako baza główna, ledwo wytrzymywał to obciążenie. Zazwyczaj w takich sytuacjach każdy siedział w swoim pokoju, z otwartymi drzwiami, aby ich naturalny Bluetooth działał sprawniej.
Kurwiarz z ciebie, pomyślał Bill, aby sprawdzić połączenie. Tom poczerwieniał, leżąc dalej na swoim łóżku, głowę ze wsydu wbijając w poduszkę. Od razu odpowiedział bratu, lecz bardzo się wahał, czy aby na pewno będzie to dobre posunięcie: Nie jest mi wcale przykro, że cię zdradziłem.
Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się zapewne żaden z nich, żadnemu też to nie pasowało. Sprzeczali się jednak, ciągnąc niemiłe słowa i powierzchowne uczucia do tego momentu, aż któryś nie wybuchnie z miłości do drugiego. Dla ich nieszczęścia mogło to trwać wyjątkowo długo. Zbyt długo, aby niektóre sprawy pozostały niezmienione.
Wymieniali wzajemne poglądy do późnych godzin nocnych, zupełnie nie przejmując się, iż obiecali dnia następnego pomóc mamie w sprzątaniu domu. Kiedy wreszcie zakończyli kłótnię, padli jak zabici i nawet przeraźliwie szczekanie psa nie było w stanie ich obudzić.

I've got 2 tickets to Iron Maiden, baby
come with me Friday, don't say maybe...


Tom obudził się o jedenastej. Leniwie rozprostował kończyny, walcząc z chęcią spania do wieczora. Wstał, aby odsłonić okna i wpuścić do pokoju trochę światła. Chwycił za klamkę, otwierając na oścież balkon i, zaniepokojony zbyt głośnymi jak na tę porę odgłosami, boso wyszedł na zimne kafelki. Dreszcz przebiegł mu po plecach, aczkolwiek nie z powodu szoku termicznego. To, co zobaczył, było dużo bardziej przerażające i... po prostu niemożliwe.
Zbiegł szybko na dół, ile sił w jego chudych nóżkach, obijając kostkami o stopnie schodów, zupełnie nie zważając na swoją nagość. W samych bokserkach wypadł na zewnątrz jak zwierz, jak matka pragnąca wyciągnąć swoje potomstwo z rąk krwiożerczego napastnika.
Kiedy walnął ręką w drewnianą furtkę, coś zagruchotało pod jego skórą, lecz w tamtym momencie niewiele go to obchodziło. Dredy miotały mu się, rozpuszczone, po całej głowie, a on tęsknym spojrzeniem podążał za czarnym, odjeżdzającym BMW, które powoli zanikało w świetle cichej wioski.
- Bill... - wymsknęło mu się zupełnie nieświadomie. Myślami był tam gdzie jego bliźniak, w tym ogromnym aucie, za ciemną szybą, ostatni raz oglądając te łąki, pola i okolicę, która zawsze będzie kojarzyć mu się jako najcudowniejsze miejsce na ziemi. - Bill! - Tom zaczął ryczeć jak mały szczeniak.
Bill odjechał. Opuścił go na zawsze.
Nie 23:30, 01 Cze 2008 Zobacz profil autora
black_vine
Początkujący


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zimmer 483

Post
Ojej. Jak smutno.:c
Mam nadzieje ze sie pogodzom, a niegrzeczny Tom sie poprawi.Smile
Pon 14:19, 02 Cze 2008 Zobacz profil autora
^Malaankka^
Administrator


Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Chojnice / Pomorskie

Post
Ej no .. smutno mi sie zrobiło.. ;C
Jeszcze do tego mam taki humor, mialam nadzieje na coś weselszego Very Happy xD
no ale.. xD
olć zajbiście robisz opisówki Very Happy
To Ci wychodzi jak nikomu innemu Wink
Też bym tak zrobila jak Bill...ale Ej powiedz, czy oni sie pogodzą? ;>
Wto 22:41, 03 Cze 2008 Zobacz profil autora
olciak
Administrator


Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1144
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z t-shirtu Ruchaczka.

Post
noo... szczerze mówiąc, to nie wiem. o.o
bo co by to była za fabuła, gdybym wymyśliła wszystko na samym początku? xd
ja NIC nie planuje, serio! wymyslam wszystko, jak pisze odcinek. a czy jest szalony, to tez zalezy od mojego nastroju xD
Śro 19:05, 04 Cze 2008 Zobacz profil autora
olciak
Administrator


Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1144
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z t-shirtu Ruchaczka.

Post # 12.
Chryste ! Toż to, co się tutaj dzieje, w tych Malinach, jest zupełnie niezrozumiałe dla mnie.
Ną. Nawet szybko nowy odc napisałam. Laughing
XD





***


Minęło osiem dni, odkąd Tom sam musiał radzić sobie z całym światem. Codziennie dostawał coraz to więcej maili z pytaniami, plotkami i niedomówieniami na temat Billa.
Czy odszedł z zespołu? Czy jest chory? Czy trasa koncertowa wystartuje w planowanym terminie? Ile potrwa nagrywanie nowej płyty? Czy piosenki na niej są już napisane? Produkujecie je już? Czy to prawda, że Gustav traci słuch? Jak długo będziecie siedzieć w cieniu?
- Tak długo, jak długo będzie trzeba... - Wyłączył komputer i wyjrzał za okno. Mama grabiła liście pod ich wielką jabłonką, a pies biegał wokół niej, cały szczęśliwy, nie przejmując się niczym oprócz pustki w swojej zawsze pełnej misce.
Od czasu, kiedy Tom zdany był tylko na siebie, bez jakiegokolwiek oparcia ze strony Billa, nie czuł ani odrobiny potrzeby do grania, uśmiechania się, czy jedzenia ulubionych orzeszków. Mijając na ulicy cholernie ładną dziewczynę, nawet się za nią nie oglądał, spojrzał tylko na nią, jak na przykry powód odejścia najbliższej mu osoby i skrzywił twarz, podążając przed siebie, aż nie straci jej z oczu. Od całkiem potężnych chwil traktował istoty płci żeńskiej jako opcjonalnych wrogów, jako twórców i wynalazców wszystkich swoich problemów. Nie tak miało być. Miał je wielbić, nie ganić. Ostatnio zbyt często siedział sam, bez kontaktu z otoczeniem, gapiąc się na sufit, ręcznie malowany przez Billa, j e g o Billa. Czuł doskonale, że te wzorki, które powstały pod jego zgrabnymi, wypielęgnowanymi opuszkami palców nie są obojętne, czuł, że zawierają w sobie właśnie to, czego ze strony brata pragnął najbardziej.
Pośród różnokolorowych bazgrołów, cudownie zgranych ze sobą, umieszczonych na śnieżnobiałej powierzchni, wypatrzył coś, co momentalnie przykuło jego uwagę, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Przyjrzał się dokładniej, w końcu nie mógł obejść się z tym obojętnie, musiał zapatrzyć się w to z uczuciem, musiał pogłaskać i poczuć cudowny dotyk Billa.
Na suficie, zupełnie pośrodku, prawie niezauważalnie przemykał się mały kotek. Kotek ten, będąc jeszcze zupełnym malcem, pierwszy raz w swoim życiu towarzyszył mamie w polowaniu. Byli sami. Chociaż... Nie, obok nich był jeszcze jeden kiciuś, lecz dużo słabszy, dużo mniejszy i bardziej ufny. Bawił się z równie drobnym motylkiem, podczas, gdy jego brat, jako mężny, duży kocur, przyglądał się niebezpiecznym zabawom dorosłych. Chciał być taki jak oni. Mały kotek ani myślał o dorastaniu, chciał cieszyć się i bawić z innymi zwierzątkami już zawsze, bardzo bał się dorosłego, kociego życia, w które niestety wpychała go rzeczywistość. Za tą trójką czaił się okropny stwór. Nie był to pies, ani żadne ze znanych Tomowi dzikich zwierząt, nie był to nawet człowiek. Okropna, ciemna mara, która czyhała na potknięcie któregoś z nich. Maluszek zapuścił się zbyt daleko. Nie słuchał mamy, chociaż powinien. Nie był tak cudowny i poważny jak braciszek. Ktoś musiał ponieść w tej walce klęskę. Potwór trącił ogromną łapą malca, pochłaniając jego cały umysł, jego całą fizyczność i niewinność. Tom zrozumiał. Zrozumiał, dlaczego Bill to narysował i wiedział, że musi mu pomóc. Musi. Inaczej w gruzach legną oboje, bo żaden nie przeżyje upadku drugiego.


l.o.v.e, gimme good sex on the beach,
& i'll keep on learning all that u can teach.
ur skin is like a peach,
gimme some sex on the beach.
Oh, babe, just fly me ...



Zadziwiającą sprawą był fakt, że Bill wcale nie chciał wrócić do domu, tego prawdziwego. Przez cały czas siedział w swoim mieszkaniu w Hamburgu, nie informując o tym nikogo oprócz matki, choć i tak wiedział, że Tom czuje, gdzie jest.
Lekarstwem na jego zmartwienia i dziwne myśli były zakupy, na które ostatnimi czasy miał zaskakująco dużo czasu, a i wydawanie astronomicznych sum nie sprawiało, że sumienie pchało go do kąta. Kupował, oglądał, stał się jak piękna laleczka, która najmniejszy paproch na ubraniu traktuje jak zabijające w każdym calu zwierzę.
Pewnego dnia, a było to dziesięć dni po tym, jak rozstał się z bratem, wybrał się oczywiście do najdroższego sklepu w okolicy. Usiadł naprzeciw wielkiego stosu spodni, próbując wybrać najbardziej interesujące.
- Może wezmę kilka par? Jasmin, co o tym sądzisz? - zapytał ekspedientkę, którą znał już bardzo dobrze, w końcu przebywał z nią prawie codziennie, wybierając i głowąc się nad ubiorem. Spojrzał z wyższością na dziewczynę, która przed witryną sklepową próbowała złożyć swój kolorowy parasol i wziął w ręce granatowe jeansy, idąc w stronę przymierzalni.

Kiedy wyszedł, oczekując, że Jasmin będzie czekała na niego z zapartym tchem, nieźle się przeliczył. Jasmin nie było nigdzie wkoło, za to stała przed nim ta dziewczyna, którą w myślach wyklął za głupotę i mokre od deszczu włosy, ta sama, która jeszcze chwilę wcześniej nie mogła poradzić sobie z zamknięciem głupiego parasola.
Zatrzymał się jak wryty w ziemię, zbulwersowanym głosem wrzeszcząc, dlaczego ona przy nim jest. Zdecydowanie zmienił się przez te parę dni; wcześniej uśmiechnąłby się do niej miło, zagadał i zapoznał się z nią. Tymczasem w sklepie byli tylko oni dwoje, a nikt nie przybiegł mu z pomocą.
Szatynka zdziwionym wzrokiem objęła jego sylwetkę, w myślach żałując, że zgodziła się w niedzielę przyjść do pracy.
- Co ty tu robisz?!
- Pracuję.
- Ale... - zaciął się. Zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział dlaczego, nie wiedział jakim cudem, ale ona wzbudzała w nim emocje, o których chciał zapomnieć. Przypominała mu w każdym calu Toma, była tak samo bezczelna w swojej postawie, tak samo urocza i tak samo jak on nie przejmowała się żadnym piskiem Billa, podczas gdy ktoś inny zacząłby panikować od samego początku. Nawet rzęsy miała takie same...
- Jesteś żałosny.


Nie wiem co powiedzieć. Już nie jestem sobą.
Chyba powoli się wypalam, znikam i wariuję.


Kiedy wrócił do mieszkania, cały się trząsł, nie mógł nawet włozyć klucza do zamka, nie mógł zaparzyć sobie kawy, ani otworzyć pudełka z lekami nasennymi.
Panikował. Nie lubił panikować, nawet nie było to wpisane w jego naturę. Zdecydowanie źle było z jego psychiką i zdecydowanie za bardzo załamała się ona po odłączeniu od bliźniaka. Nie pragnął do niego wrócić, choć tak naprawdę tylko tego potrzebował, nie pragnął wyściskać go i usłyszeć jego melodyjny głos. Wolał siedzieć sam, niż walczyć ze strachem i problemami.
Czuł się jak na jakimś pieprzonym odwyku, kiedy to musi być silny, nie może dać się tym cholernym myślom, nie może znów sięgnąć po to, od czego pragnie się uwolnić. Nie może połączyć się z Tomem. I choć myślał o tym ciągle, przed oczami stawały mu ciągle te same obrazy, kiedy kochali się w gorącym pokoju, na szeleszczącej pościeli i miękkim materacu. Kiedy delikatnie dotykali się rękoma, opuszkami palców gładząc po całym ciele. Kiedy patrzyli na siebie z uczuciem, a gdy mama nie patrzyła, przesyłali sobie ciche pocałunki i uśmiechy.
Bill był w stanie wybaczyć mu nawet tę zdradę. Wtedy był w stanie wybaczyć mu wszystko. Siedział bez niczyjej pomocy, oblany zimnym potem, podczas gdy za oknem znów lało jak na morzu, chociaż powinno być bardzo słonecznie i gorąco. Przerażało go wszystko.

Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Nie otworzył, pewnie nawet nie słyszał. Leżał na łóżku, wyziębiony, trzęsąc się dalej i przygryzając skórę. Nikt nie słyszał jego niemego płaczu, a to właśnie byłoby dla niego najlepsze. Kurwa, pomyślał, dlaczego nie może być tak jak kiedyś...
Ten sam ktoś, kto wcześniej dobijał się do drzwi, wszedł właśnie do jego pokoju. Przestraszył się, ale nawet nie podniósł wzroku. Zupełnie się jej nie spodziewał. Tymczasem ona przyniosła mu zakupione wcześniej spodnie, oddane wcześniej do poprawek, ponieważ były zbyt szerokie; Bill chudł ostatnimi czasy w zastraszającym tempie.
Nawet nie zapytała, czy czegoś potrzebuje. Przytuliła go, jak tulił go Tom, i pozwoliła mu płakać. Płakać tyle, ile tylko potrzebował.
Chciał kopnąć ją z całych sił, w końcu nie pasowała do jego idealnego świata, jej włosy nie były idealnie ułożone, nie ubierała się jak diva, nie w tych samych sklepach, jeździła metrem i gotowała sama, miała brudnego od błota psa, kiedy lało.
Chciał, lecz zupełnie nie mógł, nie mógł, nie mógł... A ona została z nim do wieczora. Aż zasnął.
Sob 16:07, 07 Cze 2008 Zobacz profil autora
black_vine
Początkujący


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: zimmer 483

Post
Ojej. Biedy Bill.
Uwilbiam czytać te Malinki.
Sob 20:25, 07 Cze 2008 Zobacz profil autora
Schwarz :*
Sekspert


Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 642
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polish me

Post
ah ah *.*

:CCCCC mój biedaczek.
Sob 20:57, 07 Cze 2008 Zobacz profil autora
^Malaankka^
Administrator


Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Chojnice / Pomorskie

Post
Boziuu jaki on biedny.. ale
Ludzie. czuje sie dzisiaj zupełnie jak on. DOKŁADNIE TAK.;/
Nie 11:04, 08 Cze 2008 Zobacz profil autora
MambuŚka
Początkujący


Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ...Zalewajkowo xD

Post
Łojej Sad...
Dajcie mi smarkatki Sad
Nie 15:41, 08 Cze 2008 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum www.kaulitzfans.fora.pl Strona Główna » Opowiadania 18+ Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin